
Komin – otulacz2 min czytania
Wszystko co do tej pory pokazałam w nowym roku powstało jeszcze 2016. Dziś chciałabym Wam pokazać tak naprawdę pierwszą ukończoną rzecz w 2017 roku.
Dlaczego ukończoną? A dlatego, że rozpoczęłam ją w przerwie między Świętami a Nowym Rokiem, w drodze do Torunia, a ukończyłam już w styczniu. Zdążyłam przed pierwszą i chyba jedyną tej zimy falą mrozów (nadal mrozik jeszcze trzyma, ale już na koniec miesiąca wiosnę zapowiadają ;-))
A co powstało? Zrobiłam sobie komin. Taki częściowo recyclingowy. Moja przygoda z drutami rozpoczęła się do zachorowania na taki komin widziany w jednej z robótkowych gazetek. Zakupiłam interesujące mnie kolory, koleżanka nauczyła oczek prawych i… na tym się skończyło… Komin powstał, ale noszony nie był, bo mi nie w nim ogólnie coś nie pasowało… Tak naprawdę, to nawet nie umiem powiedzieć co mi nie pasowało.
Trochę to trwało, ale decyzja została podjęta i komin poszedł do sprucia… Nawet byłam zaskoczona jak łatwo się pruło, chociaż to włóczka z włoskiem była. Morski kolor powędrował do szuflady, a kremowy postanowiłam połączyć z soczystą zielenią wełny estońskiej od Aade Long zakupionej w grudniu w sklep-iku. Moja to Łąka.
Widocznie góra czuwała, bo wraz z natchnieniem na sprucie i nowe połączenie kolorystyczne w jednym z wpisów Intensywnie Kreatywnej pojawił się krótki przepis na splatanie, z którego postanowiłam skorzystać. Wzór jest na dwa kolory zamieniane co dwa rzędy, dzięki czemu uzyskujemy efekt, który mi przypasował.
A tak prezentuje się gotowy komin.
Małe zbliżenie na wzór.
Estonka delikatnie podgryza, ale w połączeniu z tą kremową chmurką całość jest puchata, milutka i cieplutka 🙂
Włóczka:
Filitaly-Lab Piura – 65% Baby Alpaca, 10% Wełna Merino, 25% Poliamid – kolor kremowy
Estońska Wełna Artystyczna 8/1 – Łąka
Druty: 7 mm, akrylowe KP
Opis, wg którego robiłam znajdziecie TUTAJ.


Wygląda obłędnie 😉 To była zdeycodowanie dobra decyzja z tym pruciem i nowym początkiem 😉
Dziękuję 🙂 Też jestem tego zdania, bo tego noszę codziennie od samego ukończenia. Nawet na pranie musiał poczekać do pierwszego weekendu, bo od razu go założyłam 🙂
Twój komin wygląda jak lekka, puchata chmurka. 😀
Coś kojarzę tę włóczkę, chyba nawet z dzieciństwa – wydaje mi się, że moja mama coś z podobnej dziergała i to było właśnie takie puchate i delikatne w dotyku. 🙂
Dzięki 🙂 Sporo jest takich puchatych chmurek, chyba każda cienka z włoskiem robiona na grubych drutach daje taki efekt 🙂
Wygląda bosko.Nawet na zdjęcia patrząc mam chęć się przytulić… Ale jak doczytałam że lekko podgryza to zostanę na oglądaniu fotek. Nie cierpię włóczek które mnie „podgryzają” 😛
Dziękuję 🙂 Tutaj podgryza estonka, bo taka jest jej uroda, ale można ją zamienić na niegryzącą 🙂
Jest przepiękny i od samego patrzenia robi się ciepło 🙂
Dziękuję 🙂 Patrzeć też na niego lubię 😉